wtorek, 4 sierpnia 2009

Wpieriot!

Dmitrij zasznurował buty, wciągnął zamszowe mitenki podszyte kevlarem, zapewniające pewny chwyt i poprawił ładownice. W szatni panował rozgardiasz mimo, że nikt się nie odzywał. W powietrzu dominowały odgłosy zapinania pasów, stukotu zatrzasków przy ochraniaczach, bzyczenie ściaśnianych uprzęży i metaliczny szczęk zamków. Gdzieś pomiędzy tymi dźwiękami przeciskało się jednak szybkie, nerwowe skrobanie długopisów po papierze. Po pewnej chwili pisali niemal wszyscy. Dmitrij odwrócił się do nich plecami i wymaszerował.
Nie dziś... Dziś nie...
Gdy drużyna wysypała się z koszar, on stał kończąc ostatniego papierosa przed odlotem. Wskoczyli na pokład Mi-24 wciąż w milczeniu poganiani tylko silnymi klepnięciami starszyny w łopatkę. Dmitrij rozejrzał się nerwowo. Sasza, tak, chyba on, chociaż o pewność ciężko gdyż wszyscy mieli kominiarki, wyciągnął do niego rękę. Ściskał w niej pomiętą lekko kartkę papieru A4 i długopis. Zapewne na ich twarzach na moment zawitał uśmiech. Dmitrij miał przeczucie, a przez długie lata bezdomnego życia na ulicy nauczył się im ufać. Odbił się od dna i teraz był tutaj. Dostał mieszkanie, pracę. I znalazł dziewczynę. Pospiesznie zaczął kreślić koślawe litery. Czasu miał niewiele.


Oksano,

Miałem już tych listów nie pisać, bo za każdym razem gdy piszę do Ciebie te kilka słów czuję, jakby koniec był pewny, jakbym nigdy nie miał Cię już zobaczyć, jakbym już Cię opuścił. Wielu z tych, których odeszło, czuło to przed akcją. Otóż, dziś ja to poczułem. Gdy mnie zabraknie wiedz, że nie chcę byś po mnie płakała. Jesteś młoda, piękna i możesz sobie ułożyć życie tak jakbyś mnie nigdy nie znała. Pietja się Tobą zaopiekuje. Wiem, że go lubisz, a on ko. Nie mam do Ciebie o nic żalu. Przepraszam, że zawiodłem. Wszystko co miałem zapisałem na Ciebie.

Dmitrij


Szybko zakleił kopertę i oddał ją starszynie. Właz przedziału desantowego zatrzasnął się, śmigła wirowały coraz szybciej, aż w końcu helikopter oderwał się od ziemi i pomknął nisko nad nią w stronę gór. Lecieli długo, wymieniając beznamiętne spojrzenia. Ich oczy nie mówiły kompletnie nic. Nie znaczy to, że się nie bali. Każdy się bał. "Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej." jak rzekł Ralph Waldo Emerson. Tu wszyscy byli odważni pięć minut dłużej, bo tak ich nauczono. Nikt nie chciał jednak umierać.

Helikopter wszedł w zawis, a drzwi włazu odsunęły się na boki. Z obu stron maszyny rozwinęły się dwudziestometrowe liny.
Wpieriot!

5 komentarzy:

  1. Czuję się przytłoczona tymi wszystkimi nazwami. Poza tym calkiem fajne, czekam na ciag dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. W przedostatnim akapicie błąd stylistyczny Kochanie, ale poza tym jest całkiem ciekawie. Szkoda tylko, że tak krótko. Będzie ciąg dalszy, czy mamy do czynienia z zakończeniem otwartym?

    OdpowiedzUsuń
  3. Zrób raczej otwarte, ciągnąc to dalej możesz zepsuć. No, chyba że magicznie zaczarujesz. Popraw przecinki. I całkiem niezłe; lubię ruski.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja się zakochałam w pierwszym akapicie. Idealny konstruktywny chaos.

    OdpowiedzUsuń
  5. 48 year-old Health Coach I Werner Newhouse, hailing from Rimouski enjoys watching movies like Funny Bones and Dowsing. Took a trip to Muskauer Park / Park Muzakowski and drives a Gordini Type 24S. zerknij tutaj

    OdpowiedzUsuń