piątek, 17 lipca 2009

Młody - opowiadanie pierwsze

Tenże specjalny utwór dedykujemy EMKOWI jako,  że wszędzie tylko seks i absurd.

ARTemis i Ian

Kijów, listopad 1985

Promienie księżyca wpadające do sypialni przesyconej ekstatycznym pomrukiwaniem oświetlały pięknie wyrzeźbiony, nagi tors Młodego, pod którym spazmatycznie łapiąc oddech wznosiły się kształtne mlecznobiałe piersi okolone ciernistymi splotami tatuaży. W trakcie swego długiego życia Młody darzył szczególną sympatią kobiety o płomiennie rudych włosach, dlatego cieszył go widok młodej, ciepłej twarzy Kateriny ułożonej na poduszce z gęstych loków koloru krwi, które tak ślicznie kontrastowały z jej jasną cerą.

- Wie... esz... mmm... Młoooooody... Aaa! Mmm... - słowa wychodzące z ust Kateriny urywały się w połowie, gdy kolejne fale rozkoszy zalewały jej ciało. Gwałtownie wygięła się w łuk i przylgnęła do chłodnego ciała kochanka znacząc paznokciami czerwone ślady na jego plecach.
- No mrau... - wyszeptał Młody zdwajając wysiłki. Jego oczy rozjarzyły się bursztynowo, kiedy ich ciała oderwały się od przesiąkniętego zapachem miłości łoża i zawisły kilka stóp nad nim. 
- Nie tak mocno, bo cię ugryzę. - wysyczał w przerwie między pocałunkami składanymi na jej szyi, gdy zaskoczona zamknęła go w żelaznym uścisku ramion.
- Prze! Eeeeee! Pra! Szaaaam!
- A może ja chce cię ugryźć kotku? - rzekł zadziornie i nie ruszając się z miejsca, po raz kolejny rozjarzając swe tęczówki blaskiem uruchomił odtwarzacz CD sprytnie ukryty wśród zabytkowych mebli, a z głośników popłynęła ostra black metalowa muzyka. Gwałtownym ruchem Młody przyszpilił Katerinę do ściany przy, której znaleźli się nie wiadomo kiedy. Jego lędźwie okolone udami dziewczyny poruszały się szybko w takt muzyki, a jego silne dłonie żarłocznie chwyciły krągłe, zroszone potem pośladki. Dziewczyna piszczała, gdy w momencie najwyższego podniecenia obsypywał jej piersi ognistymi pocałunkami lub przygryzał delikatnie.

- Tratatatata! - zaryczał automat Kałasznikowa wymierzony w plecy Młodego wypluwając w jego stronę chmarę srebrnych kul. Bezwładne ciało osunęło się powoli na ziemię obryzgując Katerinę ciepłą krwią pomieszaną z fragmentami wnętrzności.
- Odbijamy. - powiedział chłopak: drobno zbudowany, o prawie dziewczęcych rysach z długimi luźno opadającymi czarnymi włosami do pasa i świdrującym spojrzeniem oczu, w których płonął błękitny ogień. Pewien, że pozbył "problemu" młodzieniec odrzucił karabin.
- Ze mną też raczysz zatańczyć, mademoiselle?- powiedział, uśmiechając się samymi kącikami ust.
- Pieprz się!- rozległo się w pomieszczeniu nie wiadomo skąd.
-Taki miałem zamiar, monsieur- odparł chłopak w kierunku krwawej plamy stanowiącej pozostałość po Młodym, wyciągając jednocześnie zza pleców obrzyna. Po chwili skupienia odwrócił sie gwałtownie zwinięty w błyskawicznym piruecie i wypalił prosto w głowę Młodego, który w tym samym momencie nacisnął spust niemieckiego Lugera przytkniętego do serca napastnika. Obaj zatoczyli się kilka koków w tył wśród fontanny krwi, po czym jednocześnie skoczyli ku sobie unosząc lufy i opróżniając magazynki... Żadna z kul nie chybiła. W chwili, w której skończyły się naboje, kolano Młodego z impetem małej ciężarówki wbiło się pod żebra nieznajomego, którego pięść twardsza od stali niemalże strąciła głowę przeciwnika z karku. Odrzucony siłą ciosu, Młody przebił solidne, dębowe drzwi plecami i wypadł na długi korytarz galeryjki w holu. 
- Gdzie się podziały moje maniery?- spytał ironicznie napastnik.
- Zwą mnie Antoine de la Croix- Brzmienie nazwiska uzupełnił zgrzyt klingi noża, która kierowała się już w stronę gardła leżącego wampira. Szabla telekinetycznie wciśnięta w dłoń Młodego tak szybko zderzała się z galwanizowanym ostrzem Antoine'a, że nie sposób było ocenić pozycji walczących wśród rozbłysków światła i snopów iskier krwiopijców. Nikt nie widział więc, jak skacząc odbijają się od ścian, wykonują niezwykłe sekwencje ciosów i zastawa, zasypują się celnymi uderzeniami oraz pociskami,broń w ich rękach zmieniała pojawiała się i znikała prędzej od brzmienia wystrzałów- niejedna armia pozazdrościłaby im arsenału. Gdy godzinę później huki w płonącym od licznych wybuchów granatów budynku ustały, a cały hotel otoczony był kordonem policji i regularnego wojska...

Katerina ocknęła się gdzieś na dachu wieżowca, na pewno jednego z wyższych w Kijowie. W oddali dostrzegła łunę pożaru. Po chwili dotarło do niej, że to płonie hotel, w którym niedawno, jak sądziła, doznała najprzyjemniejszych wrażeń w życiu. Owinięta była jedynie w hotelowy koc, ale mimo dużej wysokości i hulającego wiatru nie czuła zimna. Młody siedział zwieszając nogi z krawędzi dachu i paląc papierosa. Jego zmieniające barwę włosy przybrały kolor bezdennego granatu, który odcinał się wyraźnie od tarczy księżyca.
- Wspominałaś coś o nocy przy ognisku?
Dziewczyna pokręciła głową z wyrazem niedowierzania w oczach. Młody natomiast zmaterializował się tuż przy jej ramieniu.
-Na czym stanęliśmy?- wyszeptał pochylając się, by zagłębić kły w jej szyi.
"No mrau" pomyślał.