piątek, 30 stycznia 2009

Hunter- odcinek 1

hm

Mój debiut tutaj! Mam nadzieję, że będzie udany. Żeby nie przynudzać, powściągnę swój zwyczaj i nie będę pisał długiego wstępu. Zaproszę Was jedynie do czytania i życzę miłej (mam nadzieję) lektury.

Dedykuję:

-A... bo to pierwsza część i jest jeszcze wmiarę przyzwoita, by móc ją zadedykować dziewczynie (w przeciwieństwie to planowanych kolejnych);

-W...

- Jak się czujesz Hunti?

- Dopiero się rozkręcam- odpowiedział chłopak podnosząc jednocześnie kolejną szklankę sake do ust.
- Za to konkurencja chyba nie bardzo!- dodał czekając na następną kolejkę i mierząc resztę stawki wzrokiem. Brał udział w tych zawodach od siedmiu lat i jak na razie nikt go nie pokonał. Nikt nigdy nie wypił nawet połowy tego, co on. Dlatego w każdy ostatni piątek miesiąca do „Wrót” przybywali chętni, by wyzwać go do pojedynku. Podobnie było i dziś. Konkurencja nie okazała się jednak silna.
 Kończyli dopiero ósmą butelkę, a sześciu z dziesięciu zawodników już odpadło. Kolejnych dwóch zdawało się pić ostatnim wysiłkiem woli. Jedynie Hunter, jak wszyscy go tu zwali i ładna blondynka siedząca dokładnie na wprost niego wyglądali w miarę przyzwoicie.
 Wokół stołu, przy którym pili, zebrała się spora grupa publiczności... jak przy każdej bitwie, w której brał udział. Część kibicowała swoim wybrańcom, a zdecydowana większość zakładała się, typując zwycięzcę.
 Hunter po raz kolejny zmierzył przeciwników wzrokiem. Od niedawna pijał już ze szklanki, podczas, gdy inni rywalizowali z nim używając kieliszków, a i tak od dawna nie miał tu prawdziwej konkurencji. Może ta kobieta?
 Podniósł kolejną szklanice i wychylił w mgnieniu oka.
- Co panienka powie na specjalny zakład?
- Zależy, co masz na myśli, chłopcze...- uśmiechnęła się zalotnie i puściła mu oczko.
- Jeśli wygram, umówisz się ze mną... jeśli przegram, spełnię Twoje życzenie.
 Przyjrzała mu się uważniej. Randka z wielkim, sławnym Hunterem była niewielką ceną za ewentualną porażkę. Ona jednak zastanawiała się, jakie życzenie mógłby spełnić ten chłopak, gdyby wygrała... Był bogaty, to na pewno. Ale jej nie zależało no pieniądzach. Zresztą on o tym wiedział. Więc co?
- Stoi... Daj mi szklankę taką, jak jego- rzuciła w kierunku kelnera, który zrobił sobie chwilę przerwy i przystanął popatrzeć na przebieg pojedynku. Zebrani dookoła ludzie przyjęli taki obrót sprawy z dużym entuzjazmem. Niewielu wierzyło wprawdzie w możliwość, by ktoś z obecnych pokonał Huntera, ale ta dziewczyna była pewna siebie... i całkiem ładna w dodatku. Tak czy inaczej, zabawa zapowiadała się bardzo ciekawie, a i okazji to wzbogacenia się na wygranym zakładzie nie brakowało.


 Wyszli z kina obejmując się. Pozornie para nastolatków: chłopak- krótko ścięte czarne włosy, dżinsy i czarna koszula; dziewczyna- blondynka z włosami do łopatek, ubrana w krótką czerwoną spódniczkę i czarną bluzeczkę. Szli po deptaku przytuleni, wymieniając komentarze półgłosem, dyskutując na jakieś nieważne tematy. Często wybuchali śmiechem- na szczególnie zabawne bądź uszczypliwe uwagi lub po prostu się uśmiechali. Czasami przystawali przy straganach oglądając upominki, jakie oferowali sprzedawcy i oceniając wszystkie te świecidełka, błyskotki, piękne pluszowe misie i wiele innych „niepowtarzalnych” towarów. Raz zatrzymali się na dłużej przy jednym ze stoisk i chłopak wygrał dużego białego misia z różową kokardą strącając piłeczką sześć puszek ustawionych w piramidkę. Misia rzecz jasna oddał dziewczynie, która ze szczerym uśmiechem i zadowoleniem w oczach rzuciła mu się na szyję i pocałowała go w policzek. Potem ruszyli dalej wzdłuż deptaka oglądając inne stragany, ale już się nie zatrzymując.
- Byliśmy w kinie, na spacerze i, można uznać, że nawet w parku rozrywki- dziewczyna ruchem głowy wskazała stragan, przy którym zdobyli misia.- Gdzie zabierzesz mnie teraz?
- Rzecz jasna kolacja, kochanie- odpowiedział, uśmiechając się tajemniczo.
- Idziemy do jakiejś knajpy?
- Nie. Idziemy do mnie. Kolacja jest gotowa... Trzeba ją tylko podgrzać.
- Ty chyba nie zamierzasz...
- Spokojnie moja piękna- przerwał jej w pół zdania.- Nie na pierwszej randce.
 To stwierdzenie wyraźnie ją uspokoiło. Postanowiła się więcej nie kłopotać, ujęła chłopaka pod rękę i pozwoliła poprowadzić przez wąską uliczkę i wielki miejski park, z którego wyszli w dzielnicy starych, tradycyjnych willi i dworków.
 Spacer był długi i zrobiło się chłodno, chłopak nie zaproponował jednak dziewczynie swojej koszuli, a ona nie miała mu tego za złe. Prawdę powiedziawszy, nawet nie zwróciła uwagi na wieczorny ochłodzenie.
 Niedługo potem zatrzymali się przed wielką posiadłością ogrodzoną wysokim kamiennym murem. Pod szerokim owalnym łukiem, pod którym mogłaby przejechać ciężarówka, znajdowała się potężna, żelazna, rzeźbiona w roślinne pnącza brama, najwyraźniej kowalskiej roboty. Kiedy przekroczyli wejście ich oczom ukazał sie ogromny ogród z wieloma stawami, mostkami, ścieżkami wysypanymi małymi białymi kamyczkami. Dominujące w ogrodzie były zdecydowanie drzewa wiśni, których piękne kwitnące kwiaty zdawały się przykrywać całą widoczną okolice, jak gruba pierzyna.
- Nie wiedziałam, że jesteś taki bogaty!- powiedziała wyraźnie onieśmielona wielkością i bogactwem posiadłości. Chłopak roześmiał się serdecznie i pokręcił głową.
- Nie jestem. To dom Mizuoki. Ich rodzina wynajmuje pokoje lub nawet całe mieszkania od dwunastego wieku. Wykupiłem u nich kilka pomieszczeń. Są bardzo mili, a ich dom jest niezwykle urządzony. Zresztą zobaczysz sama.
 Ujął jej drobną dłoń i pociągnął w głąb ogrodu, prowadząc wśród wiśniowych ścieżek do wrót rezydencji. Był to budynek o długiej historii. Niewątpliwie mogła sięgać dwunastego wieku, jak to powiedział chłopak. Pierwsze dwie kondygnacje były z ciemnego kamienia, trochę bardziej rozłożyste niż wyższe poziomy. Na nich nadmurowano kolejne dwa piętra z cegły, na zewnątrz których z ciemnego drzewa wiśni ciągnęły się dookoła budynku tarasy widokowe i balkony. Całość zwieńczał wielospadzisty tradycyjny dach ułożony z drobnych ceramicznych dachówek w czerni.